Prezes Krzysztof Opałka: Park to przestrzeń do dialogu

2019-05-28

Krzysztof Opałka jest nowym prezesem Parku Śląskiego. Fachowiec, który w przeszłości kierował dużymi przedsiębiorstwami i realizował wielomilionowe inwestycje, tym razem pokieruje procesem modernizacji tego niezwykłego miejsca.

– Dlaczego Śląsk? Z pana życiorysu wynika, że pracował pan w wielu miejscach w Polsce, jednak najbliżej panu chyba do stolicy. Z jakiego powodu zdecydował się pan na przyjęcie oferty kierowania takim miejscem jak Park Śląski?
– Lubię wyzwania. Mam też spore doświadczenie związane z rewitalizacją terenów poprzemysłowych, które wyniosłem z pracy w krakowskiej firmie Slag Recycling. W obszarze moich głównych zainteresowań i kompetencji zawodowych, mieści się również budownictwo, głównie infrastrukturalne. Teraz jest właśnie ten moment, w którym takie kompetencje, jako suma doświadczeń, są w parku potrzebne. To, co udało się tutaj zrobić w ciągu kilkudziesięciu lat, powinno znaleźć się w podręcznikach. Wizja i odwaga generała Jerzego Ziętka są godne podziwu. Najbardziej zaintrygował mnie miejski charakter parku. Pośród mocno zurbanizowanej przestrzeni, mamy enklawę z niesamowitym potencjałem. Staram się jej uczyć i ją poznawać, żeby jak najlepiej przeprowadzić proces modernizacji.

– I jakie są pierwsze wrażenia, obserwacje? Jak odbiera pan park?
– Zdążyłem już zauważyć, że jest on bardzo zdywersyfikowany i wymaga odpowiedniej strategii. W kategoriach planowania, trzeba uwzględniać charakter parku jako całości, ale również brać pod uwagę jego zróżnicowanie oraz położenie i stosunki formalno-prawne, na które wpływ mają cztery ośrodki administracyjne – trzy miasta i właściciel. Do tego silny jest tutaj oddźwięk społeczny. Zależało mi na tym, aby spotkać się ze wszystkimi prezydentami ościennych miast. To ważne, bo w moim przekonaniu istnieje konieczność stworzenia wspólnego stanowiska w najlepszym interesie tej przestrzeni.

– Nie mam wątpliwości, że bycie z zewnątrz ułatwia te działania. To coś w rodzaju nowego otwarcia.
– Rozmawiając zarówno z decydentami, jak i ze społecznikami, nie mam żadnych obciążeń. To zaleta bycia konsolidatorem a nie osobą, która koniecznie musi stać po czyjejś stronie. Jestem w tym momencie neutralny, ale widzę też wagę potrzeby dialogu. Mówi się, że chirurg nie powinien operować własnej rodziny, bo ręka zadrży mu nie w tym momencie, w którym powinna. Nie mówię o byciu beznamiętnym i wyrachowanym. Pozycjonuję siebie w roli niezależnego inżyniera w tym przedsięwzięciu. To wydaje się dobra postawa, która ułatwia podjęcie czasem trudnych, ale ważnych decyzji.

– Dzięki pieniądzom z funduszy europejskich, będzie można zmienić przestrzeń parku. Jak pan ocenia przygotowaną dokumentację oraz przebieg procesu rewitalizacji?
– Od początku mojego pojawienia się w parku, cały czas towarzyszy mi jedno słowo: Jessica. Obecnie weryfikujemy dokumenty. Na pewno nie będziemy zmieniać umowy. Natomiast potrzebna jest kalibracja założeń z perspektywy roku 2019. Musimy wzmocnić kadrę o osoby, które będą w stanie zarządzać projektem i jego cząstkami. Mam tu na myśli bardzo konkretne kompetencje projektowe, ale też kompetencje do administrowania tym procesem. Można legitymować się doświadczeniem, umiejętnościami, ale każdy projekt jest prototypem. Posiadam doświadczenie w zarządzaniu przedsiębiorstwami, które rocznie miały ogromne przeroby. W Skanska było to co najmniej kilkaset milionów złotych rocznie. Doskonale więc zdaję sobie sprawę, że do każdego projektu trzeba podchodzić z pokorą. Rzeczą najważniejszą jest jakość ludzi, z którymi się pracuje. Nie wsiadłem do pociągu, który czekał na mnie na peronie. Ten pociąg jest w biegu, a ja musiałem do niego wskoczyć. Ma dojechać do celu zaplanowaną trasą, a ja jestem odpowiedzialny za to, żeby tak się stało. Zespół, który pracuje w parku, ma całe mnóstwo kompetencji. Powoli się poznajemy.

– Mówi pan o kalibracji niektórych założeń. Czy lista założeń jest już zamknięta?
– Nie, nie jest. Jesteśmy po spotkaniu z komitetem sterującym, na którym pojawiały się sygnały, że niektóre cele warto zredefiniować. Musimy wziąć pod uwagę upływ czasu i fakt, że były one budżetowane dwa lata temu. Czynnik waloryzacji może się więc okazać bezwzględnym weryfikatorem, jeżeli chodzi o realizację konkretnych zadań.

– To konkretnie. Co będzie z trzema ważnymi miejscami i atrakcjami parku: „Falą”, „Elką” i „Kapeluszem”?
– Jeżeli chodzi o „Falę”, zaraz po objęciu funkcji prezesa rozpocząłem konsultacje z organizacjami społecznymi oraz wspomnianymi włodarzami miast. Najwięcej emocji i zainteresowania budzi lokalizacja tego kąpieliska. Biorąc pod uwagę obrany kierunek całej rewitalizacji, oba miejsca – zarówno obecny plan umieszczenia go przy ulicy Siemianowickiej, jak i pozostawienie w miejscu pierwotnym, mogą okazać się równie dobre lub równie złe. W tej sprawie musimy mieć więcej czasu. Obie lokalizacje rozważamy bowiem na równych prawach. Halę „Kapelusz” koniecznie musimy zmodernizować i w tym zakresie chcemy współpracować z Piotrem Frantą, architektem, który doskonale zna ten obiekt. Nie będziemy eksperymentować. Zależy nam na tym, aby tchnąć w niego nowe życie, z jednej strony zachowując zamysł twórców, a z drugiej dostosować go do obecnych potrzeb i sprawić, by był wielofunkcyjny. „Elkę” zamierzamy potraktować nie tylko jako atrakcję rekreacyjną, ale też jako niekonwencjonalny środek lokomocji. Poważnie myślimy o odtworzeniu całego historycznego przebiegu, a także o optymalizacji: zwiększeniu ilości i przepustowości taboru. Chcemy, żeby była bardziej przyjazna dla użytkownika, ale nie kosztem swojego uroku i walorów turystycznych.

Czytaj również

Unsere Website verwendet Cookies, m.in. zu statistischen Zwecken. Wenn Sie nicht möchten, dass sie auf Ihrer Festplatte gespeichert werden, ändern Sie die Einstellungen Ihres Browsers. Mehr zum Thema...